
Dodano: 5 Czerwiec 2023r. 09:40
Czy samochody elektryczne w Polsce mają sens, skoro większość prądu robimy z węgla? Przecież sama produkcja elektryka bardziej obciąża środowisko naturalne. Naukowcy policzyli to dla 1000 modeli popularnych aut spalinowych i elektrycznych z osobna. Oto wyniki.
Samochody elektryczne miały być jednym ze sposobów ograniczenia emisji dwutlenku węgla. Okazuje się jednak, że sama ich produkcja generuje nawet dwukrotnie więcej CO2 niż wytworzenie samochodu spalinowego.
No dobrze, pomyśli zapewne część z Was, ale elektryk nie emituje później spalin podczas użytkowania, więc bilans musi wyjść pozytywny. Czy na pewno? Sprawdził to jeden z najlepszych uniwersytetów na świecie.
Elektryki nie emitują spalin… w mieście
To, że samochód elektryczny nie emituje spalin w mieście, ma oczywiście sporo zalet dla długości naszego życia i zdrowia, bo spaliny z przetworzonej ropy to nie tylko woda i CO2, ale cała litania substancji takich jak tlenki siarki, azotu, ołowiu, aldehydy, czad i sadza. Oddychanie spalinami samochodowymi w najlepszym razie podrażnia drogi oddechowe i prowadzi do częstszych infekcji czy astmy. W najgorszym razie prowadzi do chorób serca, miażdżycy, udaru i raka. A do tego trzeba jeszcze doliczyć 100 tys. ton zużytych olejów silnikowych, które co roku nielegalnie spalamy w Polsce, emitując dodatkowe ilości rakotwórczego kadmu, ołowiu, arsenu czy chromu. Rzadko o tym myślimy odpalając silnik w aucie.
Elektryki na prąd z węgla
Co więcej, sądząc po internetowych komentarzach, Polaków bardziej zajmują zmiany klimatu niż własne zdrowie. I tutaj elektryki użytkowane w Polsce niosą ze sobą jeszcze jedną złą wiadomość – prąd w naszym kraju pochodzi w ponad 70% z węgla. Na każdą kilowatogodzinę energii generujemy o połowę więcej CO2 niż Chińczycy. Na świecie równać może się z nami zaledwie kilka państw rozwijających się, takich jak Indie czy Kosowo.
Produkcja elektryka dużo bardziej emisyjna
Jak więc wypada bilans klimatyczny w całym cyklu życia auta elektrycznego ładowanego w Polsce? Możemy to bardzo dokładnie sprawdzić dla blisko 1000 konkretnych modeli samochodów dzięki naukowcom z jednego z najlepszych uniwersytetów na świecie (z setką noblistów na koncie) – Massachusetts Institute of Technology (MIT). Stworzyli oni narzędzie analityczne, w którym możemy ustawić emisyjność produkcji energii tak, aby dostosować ją do konkretnego kraju (amerykanie uwzględniają nawet emisje z budowy elektrowni i rozbudowy sieci energetycznych). Co z nich wynika?
Dane MIT pokazują, że wyprodukowanie popularnego kompaktu na prąd − Nissana Leaf z baterią 40 kWh – emituje więcej (10 ton CO2) niż produkcja ogromnego pick-upa RAM 1500 z trzylitrowym silnikiem Diesla (9 ton CO2). Wszystko przez baterię, której produkcja generuje ok. 1 tony CO2 na każde 10 kWh pojemności. Jeżeli porównamy podobnej wielkości auta, elektryki będą zwykle dwukrotnie bardziej emisyjne na etapie produkcji.
To samo pokazuje także Volkswagen. Niemiecki koncern wylicza w swoim raporcie, że produkcja elektrycznego Volkswagena ID.4 z baterią o pojemności 82 kWh prowadzi do emisji 16 ton CO2, podczas gdy spalinowe wersje Volkswagena Tiguana odpowiadają za emisję 8 ton CO2 zanim jeszcze wyjadą na ulice.
Cały artykuł na wyskienapiecie.pl
Elektryki nie wpuszczane na promy, inne problemy
Wiadomość tą wyświetlono 918 razy.